Wolę po angielsku, po angielsku lepiej brzmi – mówią młodzi tekściarze. Też tak uważasz? Dziś lista najbardziej hamujących przekonań ever dotyczących pisania po polsku. I dużo protipów.

Zebrałam parę popularnych obiekcji i będę je zbijać jak nie przymierzając ninja rozwalający arbuzy kataną.

🍉 Angielski lepiej „płynie”, polski jest ciężki i toporny.

Czy mam ci zacytować powiedzenie o baletnicy, której wiadomo co przeszkadza? Polski to jeden z bardziej śpiewnych języków na świecie. Jest bardzo melodyjny – choć inaczej niż pełen jednozgłoskowców angielski. Z całą gamą „szeleszczących” głosek, mnogością dźwiękonaśladowczych słów doskonale wypełnia funkcje prozodyczne – czyli pozwala w sensie akustycznym osiągnąć spójność między sensem słów a brzmieniem słów. Brzmi zawile, ale popatrz na fragment tekstu Lelka: „Burze chrypią, a trąbią w rogi kręcone chmur. Wieje chojarów chorągwią zły rosochaty bór”.(„Perun”) Słyszysz to i schylasz się odruchowo, żeby nie dostać halabardą w łeb (nie tylko dzięki głosce r ). Nieprzypadkowo w klasycznych balladach czy folku polski brzmi wręcz hipnotyzująco. Do tego dochodzi elastyczność składni i bogactwo wyrazów – możemy dowolnie układać akcenty, operować aliteracją, wewnętrznymi rymami, a przy tym mamy więcej możliwości synonimicznych niż w angielskim.

🍉 Nie da się rymować po polsku, by to nie brzmiało banalnie. W angielskim jest mnóstwo naturalnych rymów, w polskim od razu robi się Częstochowa, nie brzmi to „światowo”.

Wiesz co, odrób lekcję i posłuchaj Donguralesko albo nowego numeru Klazia czy innego dobrego polskiego hiphopu.

🍉 Trudno uniknąć patosu i pretensjonalności. Po polsku teksty brzmią zbyt poważnie albo sztucznie wzniosło. Albo śmiesznie lub niezamierzenie kiczowato.

No nie mogę. Chyba twoje.

🍉 Polskie słowa są za długie i nie mieszczą się w rytmie. Zwłaszcza przy szybkim tempie i konkretnej frazie muzycznej, polskie słowa wypadają słabo, trudno je zaśpiewać.

Musimy pogadać o twoim warsztacie. Autorskim i wokalnym.

🍉 Angielski jest bardziej uniwersalny, polski zamyka mnie na jeden rynek. Wielu artystów chce myśleć globalnie, a pisanie po polsku wydaje im się ograniczeniem.

No dobra, pierwszy sensowny argument. Wrócimy do tego.

🍉 Nie chcę, żeby moi znajomi dokładnie rozumieli, o czym śpiewam. W angielskim można się schować za językiem, w polskim tekst jest natychmiast rozebrany przez słuchaczy. Trudno mi wyrazić emocje, za bardzo się odkrywam.

To wielki temat. Nie można być twórcą, nie zaglądając do wnętrza, nie czerpiąc ze swojej autentyczności i nie przełamując strachu przed obnażeniem. Jeśli się boisz, piszesz na pół gwizdka. Oczywiście możesz, jeśli tak wybierasz, ale wtedy nie zwalaj na polski, tylko zobacz prawdziwe powody. Dlatego zawsze powtarzam – prawdziwy proces twórczy jest podróżą w głąb, ku samopoznaniu i uwolnieniu od wszystkiego, co cię powstrzymuje.

🍉 Nie znam wystarczająco dobrze polskiej sceny muzycznej, żeby wiedzieć, jak to się robi. Większość inspiracji pochodzi z anglojęzycznych utworów, więc trudniej znaleźć własny styl po polsku.

To też brzmi sensownie. Jednak wcale nie musisz znać sceny muzycznej, by pracować nad własnym stylem. Istnieją dwa typy twórców: Twórca Konsumujący (Inspirator Zewnętrzny) oraz Twórca Intuicyjny (Inspirator Wewnętrzny). Ja pracuję najczęściej z tym drugim typem i sama do niego należę. Nie ograniczają mnie bieżące trendy czy konwencje, bo sięgam do wewnętrznej wizji. Podczas gdy typ pierwszy czerpie inspirację z tego co już istnieje, analizując, przetwarzając i rozwijając to.

I teraz, by pociągnąć temat, oddam głos Agnieszce w formie transkrypcji masterminda jaki robiliśmy podczas kursu mistrzowskiego dla tekściarzy Pisz lepiej.

Możemy mieć talent, iskrę Bożą, możemy usiąść i napisać. I jak jest super, to super. Ale jak coś jest nie do końca super, to wchodzi rzemiosło, warsztat, umiejętności, narzędzia, bo bez tego ani rusz. Napisałam teksty na płytę mojego kolegi do jednego utworu, który będę śpiewać po polsku i po angielsku i ten po angielsku był bardzo okej. Wszystkim się podobał, a ten po polsku nie leżał i mówię do Patrycji: Nie będę ci tego nawet wysyłać, bo on nie leży. Patrycja mówi: Co to znaczy, że nie leży? No właśnie nie wiem, tamten buja, ten nie buja. No i Patrycja powiedziała: Napisz tak, żeby bujał. I oczywiście o różnych narzędziach rozmawiałyśmy, o których ja bym nawet nie pomyślała. Co dało mi już dodatkowe zasoby. No i faktycznie usiadłam i napisałam na czysto od nowa mając w głowie to sedno, które chciałam wyciągnąć. No i muszę powiedzieć, że jestem w szoku. Bo sama już bym do tego nie usiadła. Wzięłabym tekst po angielsku, a szkoda, bo ten po polsku, nieskromnie powiem, to jest petarda. (Cień i blichtr / Łukasz Wojciechowski feat Nitella – link / tekst w opisie filmu)

Na jednym z czatów podczas moich bezpłatnych webinarów uczestnik napisał: Teksty tworzy się w języku, w którym się śni. Bardzo ładne. Osobiście uważam, że w tym, w którym się myśli. Język to nie tylko słowo i gramatyka. To poziom idiomatyczny, metaforyczny i kod kulturowy. To wszystko, czym nasiąkasz poruszając się na co dzień w konkretnym środowisku, cała opowieść pomiędzy słowami. To się potem pokazuje właśnie na poziomie metafory, odwołań, związków frazeologicznych. Artysta może poruszać się bardzo sprawnie w metaforze, żonglować niuansami, czuć język ojczysty, a potem – gdy zaczyna pisać po angielsku, traci tę głębię. Podkreślam – nie musi to wynikać z braku płynnej jego znajomości czyli poziomu kompetencji komunikacyjnej. Zobacz jak wielkie wyzwanie mają tłumacze – oni przenoszą z języka na język te wszystkie subtelności. Oglądałam ostatnio na youtube filmik pewnego Anglika, który próbował przetłumaczyć swoim widzom skecz „Drzwi” Kabaretu Moralnego Niepokoju i częściowo poległ. Jeśli teraz się zastanawiasz: Patrycja, a co ma jedno do drugiego??, odpowiadam: właśnie ma. Nawet gdy piszesz bardzo uniwersalnie, to choć żyjemy w globalnej wiosce, wciąż piszesz z pewnego kontekstu – swojej przynależności.

I to jest jeden argument, by pisać po polsku. Drugi jest czysto merkantylny. Jeśli piszesz po angielsku, bo po prostu lubisz – OK, ale jeśli myślisz o karierze międzynarodowej, to droga do niej jest długa i wyboista. Owszem istnieją gatunki, w których to się może sprawdzić (np. black metal czy muzyka transowo – klubowa) oraz zespoły eksportowe, którym się udało (chapeau bas!). Jednak jeśli piszesz po prostu piosenki i idziesz typową ścieżką – czyli zaczynasz od wydawania singli w Polsce i wysyłania ich do rozgłośni, skazujesz je na status „nieotwarte”. Dziennikarze mają w skrzynkach kilkadziesiąt maili dziennie. Konkurowanie z propozycjami zagranicznymi jest jak strzelanie z procy do czołgu. Ustawa zobowiązuje nadawców do prezentowania piosenek po polsku, (60% w godzinach 5 – 24). Połącz kropki. Nie mówię, że nie masz szans na grywanie na zagranicznych festiwalach showcase’owych, koncertach klubowych za granicą czy nawet stania się światową gwiazdą. Mówię: po kolei i przede wszystkim, nie zaniedbując rynku rodzimego. Skoro jesteśmy przy angielskim: first things first. Ogólnie zasada jest prosta i tak działają wielkie wytwórnie: najpierw sukces krajowy, potem region, potem świat.

Reasumując. Pisanie po polsku to świetna przygoda, ale i wielka sztuka. Polska język trudna język, wymaga pracy nad warsztatem, a nie szukania wymówek.
Wpadaj po inspirację do mnie. Mam dla Ciebie sporo songwriterskiego dobra. Np. ebook za całe 0 PLN. Poćwicz ze mną i sprawdź jak to odmieni Twoje pisanie.

Bezpłatny pakiet dla Twórców Słowa!
Piszesz teksty piosenek, wiersze albo po prostu chcesz otworzyć głowę na nowe pomysły? Chcesz płynnie wchodzić we flow i łączyć się z Polem?
Daj mi 30 dni, a Twoje teksty zaczną lśnić!
Poznaj metodę najlepszych amerykańskich songwriterów. Prostą, ale piekielnie skuteczną.
To będzie siłownia dla wyobraźni – ale wiesz, bez anabolików, hardcore’a, na luzie.
Pobierz ebook „O W Mordkę Jeża” –  Twój osobisty przewodnik po metodzie OW i zrób 25 dołączonych do niego ćwiczeń z Zeszytu Autora.
Sprawdź moje wartościowe materiały edukacyjne.

Ostatnie wpisy:

Chcesz Listy Ode Mnie?

Chcesz Listy Ode Mnie?

Myślisz sobie czasem: Miało być inaczej… Gdzie podziała się pasja? Czy ja w ogóle jeszcze w to wszystko wierzę? Czemu pozwoliłem, żeby podcięli mi skrzydła? Co jest ze mną nie tak?

Doskonale Cię rozumiem. Jedziemy na tym samym wózku.
My artyści, twórcy, tak mamy. Przez chwilę jesteśmy na dachu świata, by następnie wylądować na długie tygodnie w czarnej d.


Pokażę Ci jak ja sobie z tym poradziłam.


Wiesz jak chcę, żebyś się czuł po moich listach?

Że znów Ci się chce. Że znów lejesz benzynę do swoich silników i podrywasz się do lotu.

Inspirujące zdjęcie
Inspiracja

Co sprawia, że każdego dnia jestem na stand by-u weny?

Przedsiębiorczość

Jak godzę bycie czynną artystką z prowadzeniem biznesu?

Warsztat

Jakich narzędzi pisarskich codziennie używam?