Ten moment. Jesteś w skupieniu. We flow. Tworzysz, czas nie istnieje. Pełnia uwagi skierowana na słowa wyskakujące spod klawiszy komputera albo dźwięki wydobywające się z pudła rezonansowego twojej gitary.

Twój mózg przechodzi w stan alpha. Uwalnia się w nim dopamina tworząc idealne warunki do działania procesów intuicyjnych. Różne jego obszary synchronizują się, tworząc wydajną sieć neuronalną. Dochodzi do wyciszenia kory przedczołowej, co zmniejsza samokrytycyzm, poczucie czasu i strach przed porażką.
I wszystko szlag trafia, gdy minutę później sprawdzasz coś w słowniku synonimów i widzisz reklamę Zary. Ani się obejrzysz, a lądujesz na stronie z nową kolekcją biżuterii.  Albo wyskakuje ci okienko z powiadomieniem – i zamiast zamknąć cholerstwo, przez kolejne pół godziny karmisz swoją niepohamowaną żądzę bezmyślnej scrolliozy. (Nie, to wcale nie są przykłady z mojego życia.)

Jak do tego doszło?… Wiem!

Tematem nr 1 każdego twórcy jest rozproszenie. Właściwie to główny temat każdego, kto doświadcza flow. Za każdym razem, gdy zanurzasz się w jakiejś czynności na 100 % czy jest to parzenie japońskiej herbaty, pisanie wiersza, zabawa z twoim dzieckiem czy śpiewanie, doświadczasz bezczasowości, magii połączenia z Polem, wyższym potencjałem własnego objawienia. Odrywasz się od siebie i stapiasz ze wszechświatem. Prowadzi cię Inspiracja. Jesteś in – spirit, w duchu, w przepływie. To mądre i dostępne – nie zarezerwowane tylko dla wybrańców. To dar, który cię wzmacnia zwłaszcza, gdy korzystasz z niego regularnie. No właśnie. Tu dochodzimy do sedna. By być zainspirowanym, potrzebujesz wejść w odpowiedni stan i utrzymać go. Twój organizm musi pozostać w odpowiedniej równowadze chemicznej. Mówiąc obrazowo dopamina, noradrenalina i serotonina muszą chodzić między neuronami jak w szwajcarskim zegarku – dokładniuśko co do pikomola. Jednak tę równowagę łatwo zaburzyć. Utrzymanie flow jako stałego elementu życia jest wyzwaniem podobnym do budowania każdego innego zdrowego nawyku. To wyrywanie się z trybu autopilota..

Dobra wiadomość jest taka, że da się to zrobić.

Od czego zacząć? Od zrozumienia jak to działa – jak wygląda sekwencja przyczynowo – skutkowa. Cały mechanizm jest dość przewrotny: najpierw masz myśl, ta myśl odpala chemię w twoim ciele, a potem bum – czujesz się dokładnie tak, jak pomyślałeś. I co robisz? Utwierdzasz się dalszymi myślami w fałszywej wizji, bo twoje ciało właśnie podsunęło ci „dowód”, że masz rację. I tak w kółko. Jeśli siedzisz w tym od dawna (a serio, większość z nas siedzi), wyjście wymaga żelaznej dyscypliny, monitoringu 24h. To trochę jak uzależnienie – tyle, że od własnych myśli.

Napisałam ci wcześniej o wyciszeniu kory przedczołowej. W stanie flow to zjawisko sprawia, że pewne obszary mózgu, stają się czasowo nieaktywne i do gry wchodzi tzw. sieć uwagi ukierunkowanej. Jednak wystarczy, że proporcje neuroprzekaźników trochę się rozstroją i nagle zamiast płynąć – dryfujesz w stronę rozproszenia. W momencie, gdy twoją uwagę przyciągnie bodziec zewnętrzny (np. dźwięk, powiadomienie) lub wewnętrzny (np. myśl, emocja), dochodzi do aktywacji tzw. sieci trybu domyślnego – obszaru odpowiedzialnego za analizę. Wówczas dopamina leci na łeb na szyję w dół, za to noradrenalina i kortyzol rosną. To jest bardzo ciekawy moment. Bo zauważ, że wystarczyłoby wrócić do flow i podnieść dopaminę, ale to wymagałoby wysiłku i czasu. A ludzki mózg lubi proste rozwiązania. Gdy scrollujesz, dostajesz małe, szybkie wyrzuty dopaminy jednak na bardzo krótko. Każdy nowy post to nieprzewidywalna nagroda (jak w automatach do gier), co czyni scrollowanie jeszcze bardziej uzależniającym. Oczywiście rozregulowuje to system motywacji, dlatego z czasem potrzebujesz jeszcze więcej bodźców. Tak jest z wieloma rozpraszaczami: z porno, zakupoholizmem, objadaniem się, alkoholem – paleta zachowań ucieczkowych jest duża.

Z Flow jest inaczej, to nie fast food dla mózgu. Najpierw musisz się trochę wysilić – dać zadaniu kilka minut pełnej uwagi. Nie dostaniesz nagrody od razu, ale jeśli wytrwasz, dopamina zacznie się powoli podnosić, stabilnie i bez nagłych skoków. A kiedy już odpali się cały neurochemiczny koktajl (z noradrenaliną i anandamidem w roli wspomagaczy), koncentracja stanie się łatwiejsza i twój proces twórczy wbije cię w fotel. Wszystko to zadziała jak dobrze naoliwiona machina i w dłuższej perspektywie będzie dla ciebie korzystniejsze.

No dobrze. Ale jak to zrobić w praktyce?

Po pierwsze odcinając bodźce. Za każdym razem, gdy twoja uwaga idzie w kierunku niepożądanym, potrzebujesz się na tym przyłapać. O. Odpływam. Myślę o niebieskich migdałach. O przekąsce. O tym, żeby sprawdzić co na X, co na poczcie, co w stories’ach, jak tam się rozwija wczorajsza gównoburza na FB. Jakie danie dnia w ulubionej restauracji. Czy chusteczki do wyłapywania kolorów w Rossmanie znów po 6.90. Skąd one wiedzą jak wyłapać kolory. Ile kosztuje sukienka celebrytki. Jaką bzdurę palnął polityk. Kiedy się przyłapiesz, MOŻESZ to przerwać.

Możesz też dmuchać na zimne: schować telefon, użyć blokad stron, zrobić sobie challenge – nie dam się, nie dam się… kto jest mistrzem?! Zatrzymać się i świadomie obniżyć poziom dopaminy robiąc krótką medytację, spacer, zamykając oczy na minutę, skupiając się na oddechu. Możesz też wyznaczyć sobie „próg wejścia” – np. „Zacznę pisać przez 5 minut i zobaczę, co się stanie”.

Pamiętaj, że jest parę czynników, które mają wpływ na rozproszenie, oprócz rzecz jasna twoich osobistych nawyków.
Kiedy masz dużo na głowie, jesteś przeciążony, atakowany nadmiarem bodźców z uwagi np. na specyfikę twojej pracy, twoją życiową sytuację – jesteś bardziej podatny na rozproszenie. Niedobory snu, stres i zmęczenie również osłabiają twój układ uwagi. Ogólnie im bardziej higieniczne życie prowadzisz (również w sensie mentalnym), tym łatwiej wchodzisz we flow.

Oczywiście tu mogą pojawić się głosy osób uzależnionych: żeby wejść we flow, wystarczy dobry drineczek, lufka itp. Otóż, zaskoczę cię, TO NIE JEST FLOW. To erzac. Zadaj sobie pytanie: o ile lepsze rzeczy bym tworzył, gdybym gówna nie brał? Uważasz, że gorsze? Mówię ci, masz problem. Choć np. alkohol może dawać wrażenie spontaniczności, osłabia jednocześnie funkcje poznawcze, pamięć roboczą i koordynację. W efekcie może powstać wrażenie kreatywności, ale efektywność wykonawcza spada. Podobnie przy stymulantach (amfetaminie, kokainie, nikotynie) i psychodelikach (LSD) – to sztucznie wywołany stan, chaotyczny i niekontrolowany. Poznajesz to po efektach ubocznych. W alchemii czystego flow nie ma skutków ubocznych. A jeśli są, to tylko pozytywne.

Ostatnie wpisy:

Chcesz Listy Ode Mnie?

Chcesz Listy Ode Mnie?

Myślisz sobie czasem: Miało być inaczej… Gdzie podziała się pasja? Czy ja w ogóle jeszcze w to wszystko wierzę? Czemu pozwoliłem, żeby podcięli mi skrzydła? Co jest ze mną nie tak?

Doskonale Cię rozumiem. Jedziemy na tym samym wózku.
My artyści, twórcy, tak mamy. Przez chwilę jesteśmy na dachu świata, by następnie wylądować na długie tygodnie w czarnej d.


Pokażę Ci jak ja sobie z tym poradziłam.


Wiesz jak chcę, żebyś się czuł po moich listach?

Że znów Ci się chce. Że znów lejesz benzynę do swoich silników i podrywasz się do lotu.

Inspirujące zdjęcie
Inspiracja

Co sprawia, że każdego dnia jestem na stand by-u weny?

Przedsiębiorczość

Jak godzę bycie czynną artystką z prowadzeniem biznesu?

Warsztat

Jakich narzędzi pisarskich codziennie używam?