Właśnie odłożyłam telefon. To była fajna pogawędka. Lubimy się z Martyną. Wiele nas łączy. Martyna miała kończyć trasę, ale ponieważ koncerty wyprzedają się jak świeże bułeczki, niewykluczone, że ją przedłuży. Słuchałam ze szczerą radością i podziwem – w tych czasach będąc poza uniwersum korporacji, zrobiła to. Poradziła sobie wspaniale.

Tak, to prawda, wielcy rozdają karty. Powodów jest wiele, ale główny to efekt skali. (O pracy na skali i niszy mówię w lekcji Handlowanie autentycznością. #koniecprzerwynareklame)

Muzyki jest dużo, niektórzy powiedzą: za dużo. Bodźce konkurują o naszą uwagę, a ich nadmiar zostawia nas w rozproszeniu. Jednak nie z tego powodu jest tak trudno.

Rynek został podzielony między dużych graczy i sytuacja przedstawia się jak w piosence Abby: The winner takes it all. Standard wymagań / zasięgów / wyników wyznacza ekstraliga. Problem w tym, że ten standard ma się nijak do sytuacji przeciętnego artysty. Dla niego organiczny zasięg na poziomie 10k to dzwony Notre Dame, podczas, gdy dla gwiazdy to przelot muchy w katedrze. Być może wiesz czym jest długi ogon. W biznesie mamy wielkie przedsiębiorstwa – rekiny i długi ogon, małe firmy, które są jak miliony płotek. I wszyscy oni mogą coś wytworzyć, zbudować i żyć ze swojego pomysłu. Rekiny – na bogato, płotki – skromniej, ale jednak. Długi ogon zarabia wystarczająco, by się utrzymać na powierzchni, a nawet systematycznie rozwijać – w zależności od przyjętej strategii.

Tak to wygląda, tyle, że nie w branży muzycznej. Tu długi ogon jest tak krótki, że wielu zdolnych artystów, w przerwach między wydawnictwami, szuka pracy.

Mówią, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Każda para ma swoją piosenkę – tę, przy której się poznała albo zrobiła TO pierwszy raz. Ale tylko Mark Zuckerberg może nagrać na rocznicę jej nową wersję z T-Pain. Dla kogoś kto ma hajsu jak lodu, pozostawienie 10 000 $ w drogim butiku to zwykły shopping. Dla przeciętnego człowieka absurdalne rozwalanie kasy.

Zmierzam do tego, że firma stacjonująca w szklanym biurowcu, zatrudniająca setki osób, generująca potężne koszty patrzy inaczej niż firemka, której właściciel siedzi w kawiarni Costa ze swoim laptopem i zastanawia się z czego opłaci Zus w przyszłym miesiącu. Ta pierwsza nie rozmienia się na drobne, nie jest zainteresowana małymi artystami, bo to się nie opłaca. Lepiej zająć się 5 dużymi, którzy wygenerują tyle co 1000 małych, szczególnie, że pracy przy każdym jest tyle samo. Tej drugiej opłaca się bardziej, ale musi się urobić po łokcie, bo to jest praca na pełen etat, a nawet 2. Wymaga zaangażowania, wysiłku, ogromnej konsekwencji oraz inwestycji czasu i pieniędzy. I nigdy nie możesz być pewny, że wypali.

Artyści tego nie rozumieją. Podpisując choćby umowy licencyjne naiwnie zakładają, że druga strona wyskoczy z butów, by zrobić im dobrze i wkręci się w ich projekt jakby od tego zależały losy świata. Tak się nie stanie. Dodatkowo, napisałam wcześniej – standard wyznacza ekstraliga, więc artyści aspirujący do niej, biorą ją za punkt odniesienia. Potem, widząc potężną przepaść, demotywują się, frustrują i w końcu – poddają. Ile słyszałam takich historii?! Gdyby to chociaż można było wyleczyć jak w amerykańskich filmach – wziąć litrowe lody i zjeść je łyżką wprost z pudełka, ech.

Może masz teraz taką myśl: Kosiarkiewicz, to co ja mam zrobić? Skoro jest tak źle, muszę zapomnieć o moich marzeniach?

Nie. Trzymaj je przed sobą, by Cię inspirowały, ale obczaj to:

Ty chcesz zrobić szybki przeskok z miejsca jestem nieznany”  do miejsca „jestem w pierwszej lidzie”. To mało prawdopodobny scenariusz.

Wróćmy na chwilę do gościa z Costy. On nie bierze za punkt odniesienia lidera na rynku, który wyprzedził go o tysiące okrążeń. Patrzy na tych co wyprzedzają go o jedno. Siedzi tam i realizuje swój plan podbicia kosmosu. Planuje i modyfikuje, gdy sytuacja tego wymaga. Jest proaktywny, sprytny i czujny. Przegląda comiesięczne rachunki. Liczy. Postanawia zainwestować w ekspres do kawy. Patrzy na wyniki. Obserwuje wzrosty. 10 % więcej każdego roku, 20, 30. To jest jego BHP. Tak dba o zdrowie psychiczne. Świętuje małe zwycięstwa. Uczy się na błędach. Myśli co może zrobić każdego dnia, by za 360 zobaczyć dużą zamianę. Jak z odchudzaniem: nie wchodź na wagę codziennie.

Czy tak potrafisz? No właśnie, z tym jest największy problem. Bo to nie jest spektakularne, ale krok po kroku. Zmiana jest mało widoczna, gdy patrzysz dzień po dniu. Warto prowadzić dziennik i notować. Wtedy widać progres. Wyrobić sobie dobre nawyki. Robię każdego dnia, przełamuję wewnętrzny opór, rozprawiam się z prokrastynacją, nie porównuję się do gwiazd, a do siebie sprzed 2 miesięcy, pół roku. W chwilach zwątpienia porównuję się do tych, co nie robią nic. Ewentualnie sięgam po pudełko z lodami.

Jeśli nie masz gotowości (a różnie z tym bywa i mogę to powiedzieć jako mentorka, która pracowała z dziesiątkami ludzi), wywracasz się na pierwszym zakręcie. Patrzysz jak gwiazda występuje na stadionach, też tak chcesz i jesteś jak gość ze startupu, który bierze drogie biuro na kredyt, by mieć własną Dolinę Krzemową nad Wisłą.

Tak wiem, to wszystko jest oczywiste. Tyle, że najbardziej oczywiste rzeczy, notorycznie ignorujemy. Czemu? Bo skoro odpowiedź jest prosta, nie można dłużej szukać wymówek dla własnych zaniedbań. Trzeba wziąć się do roboty.

Z czym chcę Cię zostawić?

Porównuj się tylko do siebie z wczoraj – bez wyjątków. Zapisuj przez 7 dni ile razy dziennie porównałeś się do kogoś innego. (wygląd, pieniądze, inteligencja, talent, popularność – cokolwiek się pokaże) Zobaczenie tego czarno na białym to game changer.

Ustaw sobie powitanie w telefonie – Dziś jest kolejny dzień, w którym realizuję Mój Wielki Plan. (Ważna uwaga. Nie umniejszaj swego planu. Nie musisz być od razu Gandhim, by wnieść coś pozytywnego do świata.)

Weź sprawy we własne ręce. Nikt za ciebie do etiudy nie siadał. Z tym jest tak samo. Niezależność, inicjatywa, aktywna postawa, dyscyplina. Przecież to znasz.

Załóż sobie Planer (ja mam Microsoft To Do). Wyznaczaj zadania na każdy dzień i odhaczaj. Np.: Jeśli za rok chcesz być na tym festiwalu, to może dziś jest czas, by zrobić research jak tam w ogóle się dostać. Wyznaczaj małe zadania i duże zadania. Duże dziel na małe. Jeśli Twój Wewnętrzny Leń wciąż wygrywa, małe podziel na jeszcze mniejsze. Zrób COŚ. KAWAŁEK. Dokładaj codziennie trochę. Jak na siłowni. Nie od razu 50 kg. Wystarczy 2. Sprawdź gdzie będziesz za pół roku. Tak, to jest ciągłe wyzwanie, by każdego dnia powtórzyć dobre nawyki i pozbywać się złych.

Oblicz ile czasu dziennie marnujesz na głupoty. (Np. scrolowanie feedów, dawanie uwagi rzeczom nieistotnym, setne sprawdzanie maila itd.) Są do tego aplikacje. Można nawet posadzić drzewko dla planety. To działa trochę jak zegarek, który mierzy kroki i kalorie. Jak widzę, że nie mam 2500, a jest 22.00, idę dobić. Tu jest podobnie. Jak widzę, że przepieprzam czas, biorę się w garść. Znajdź swój sposób.

Opraw sobie w ramkę te słowa. Wracaj do nich za każdym razem, gdy energia pójdzie w dół.

Nazywam się Patrycja Kosiarkiewicz i od 27 lat zarabiam na życie pisząc piosenki. Prowadzę też kursy dla artystów. Chcesz pisać lepiej? Głębiej? Z Pola? Jesteś we właściwym miejscu. Chcesz wiedzieć jak radzić sobie w tak trudnej branży jaką jest szołbiznes? Wskakuj do mojego newslettera – otrzymasz więcej informacji.
Masz pytanie, chcesz specjalną ofertę, chcesz pogadać z którymś z moich kursantów jak się ze mną pracuje – napisz do mnie.

Co mam dla Ciebie?

  • kurs Pisz Lepiej – dla autorów piszących po polsku

  • kurs Spełniony Artysta, Dostatni Artysta – dla artystów pragnących przemodelować swoją działalność artystyczną w taki sposób, by z kosztownego hobby stała się sposobem na spełnione i dostatnie życie

Ostatnie wpisy:

Chcesz Listy Ode Mnie?

Chcesz Listy Ode Mnie?

Myślisz sobie czasem: Miało być inaczej… Gdzie podziała się pasja? Czy ja w ogóle jeszcze w to wszystko wierzę? Czemu pozwoliłem, żeby podcięli mi skrzydła? Co jest ze mną nie tak?

Doskonale Cię rozumiem. Jedziemy na tym samym wózku.
My artyści, twórcy, tak mamy. Przez chwilę jesteśmy na dachu świata, by następnie wylądować na długie tygodnie w czarnej d.


Pokażę Ci jak ja sobie z tym poradziłam.


Wiesz jak chcę, żebyś się czuł po moich listach?

Że znów Ci się chce. Że znów lejesz benzynę do swoich silników i podrywasz się do lotu.

Inspirujące zdjęcie
Inspiracja

Co sprawia, że każdego dnia jestem na stand by-u weny?

Przedsiębiorczość

Jak godzę bycie czynną artystką z prowadzeniem biznesu?

Warsztat

Jakich narzędzi pisarskich codziennie używam?